Wyszukiwarka
Liczba elementów: 90
Bytom od czasów średniowiecznych był ważnym ośrodkiem miejskim na mapie Śląska. W połowie XVIII wieku, kiedy po zwycięskiej wojnie Prusy odebrały prowincję austriackim Habsburgom, miasto stało się siedzibą rozległego powiatu. W 1873 roku powiat uszczuplono, wyodrębniając z jego obszaru nowe: katowicki, zabrski, tarnogórski oraz obszar dworski Czarny Las. Do kolejnej reformy doszło 17 lat później – utworzono wtedy samodzielny powiat grodzki (niem. Stadtkreis) w Bytomiu oraz ziemski, z siedzibą w Rozbarku (obecnie dzielnica Bytomiamiasta). W latach 1897-98, przy ówczesnej Klukowitzerstrasse (dzisiaj ul. Wojciecha Korfantego), na granicy Rozbarku i Bytomia, wzniesiono okazały budynek Starostwa owiatowego. Zaprojektował go wywodzący się z Wrocławia architekt, Walter Kern. Kern pracował głównie w Berlinie, ale pozostawił po sobie również dom zdrojowy w Łebie czy szpital w Gdańsku. Gmach Starostwa należy do najpiękniejszych w Bytomiu. Wybudowano go z cegły na kamiennej podmurówce, w stylu eklektycznym. Elewacje oblicowano cegłą klinkierową i glazurowaną, a także ozdobiono kamiennymi detalami. Liczne szczyty, wieżyczki i facjaty nawiązują do różnych porządków architektonicznych. Budowla jest trójkondygnacyjna. Niegdyś na parterze ulokowano biura starostwa, Powiatową Kasę Oszczędności i Sąd Przemysłowy. Na piętrze zaplanowano prywatne pokoje starosty oraz reprezentacyjną salę posiedzeń sejmiku. Sala ma wysokość półtorej kondygnacji, a jej ściany udekorowano ciemną boazerią. Kasetonowy strop nawiązuje do wzorców renesansowych. Pośrodku tego sufitu wymalowano orła pruskiego, którego po II wojnie światowej zastąpił orzeł polski; w kątach umieszczono herby Katowic, Królewskiej Huty (dzisiejszego Chorzowa), Tarnowskich Gór i Bytomia. Wysokie okna posiadają dziś witraże z motywami roślinnymi - tuż po powstaniu gmachu znajdowały się w nich personifikacje górnictwa, hutnictwa, rolnictwa, handlu i Śląska. Do 1951 r. gmach był siedzibą starostwa. Po reformie administracyjnej i likwidacji ziemskiego powiatu bytomskiego gospodarzem gmachu został Urząd Miernictwa Górniczego, a pod koniec lat 70. Ubiegłego stulecia przekazano go Muzeum Górnośląskiemu. W XXI wieku dawna sala posiedzeń jest miejscem koncertów czy konferencji naukowych. Od niedawna nosi imię Grzegorza Gerwazego Gorczyckiego – najwybitniejszego polskiego kompozytora epoki baroku.
Układ przestrzenny Dąbrowy Górniczej kształtował się począwszy od pierwszej połowy XIX wieku (wtedy w zaborze rosyjskim), aż po czasy prawie współczesne, czyli okres budowy Huty „Katowice”. Za centralną arterię miasta można uznać biegnącą południkowo ul. Tadeusza Kościuszki. Na zachód od niej znajdują się kwartały z najstarszą zabudową miejską, która powstała na terenie dawnej „Kolonii Huty Bankowej”. Funkcję deptaka pełni tam - równoległa do ul. Kościuszki – ul. 3 Maja. Początki industrializacji Dąbrowy przypadają na koniec XVIII wieku - czas uruchomienia pierwszych, prymitywnych kopalń węgla kamiennego. Jednak decydujące znaczenie dla rozwoju wsi (a później miasta) miało powstanie Huty „Bankowa”. Stanęła ona w sąsiedztwie czynnych kopalń węgla kamiennego, w latach 1834-39, z inicjatywy Banku Polskiego (stąd nazwa). Do 1876 roku zakład pozostawał własnością państwa, będąc największą hutą w Cesarstwie Rosyjskim. Wraz z jej budową, na południe od niej postawiono „Kolonię Huty Bankowej”, czyli rozległe osiedle patronackie. Pierwsze 60 domów, w stylu angielskim, wzniósł Piotr Steinkeller wzdłuż równoległych, biegnących w kierunku południowym ulic. Jedną z nich była ulica św. Jana, późniejsza Klubowa, wreszcie dzisiejsza 3 Maja. Ulica 3 Maja jest deptakiem o ograniczonym ruchu samochodowym. Liczy ponad 700 m długości. U jej południowego wylotu znajduje się, na wzniesieniu, „Sztygarka” – budynek postawiony w latach 30. XIX wieku jako szpital, a później przemieniony na siedzibę Zarządu Górniczego. Obecnie jest to Muzeum Miejskie „Sztygarka”. Na skwerze przed muzeum stoi pomnik Stanisława Staszica, księdza, uczonego, filozofa, geologa i geografa, filantropa, działacza politycznego i oświatowego, jednego z najwybitniejszych przedstawicieli polskiego oświecenia, który przyczynił się do powstania Zagłębia Dąbrowskiego. Wzdłuż ulicy 3 Maja nie zachowały się budynki mieszkalne „Kolonii Huty Bankowej”. Warto natomiast zwrócić uwagę na gmach dawnej Resursy Obywatelskiej. Wybudowano go w 1895 roku jako budynek klubowy dąbrowskich przedsiębiorców. Tutaj tętniło życie towarzyskie i kulturalne Dąbrowy Górniczej. Wcześniej na miejscu Resursy stał szyb wodny kopalni Reden.
W XIX wieku Bytom przeżywał okres gwałtownego rozwoju, związanego z industrializacją. W mieście powstawało wówczas wiele obiektów użyteczności publicznej. Jednym z nich jest gmach szkolny, wzniesiony przy obecnej krzyżującej się z ul. Jagiellońską, ulicy Stanisława Moniuszki. Budynek stanął w latach 1867-1870 z myślą o ulokowaniu w nim katolickiego Gimnazjum Klasycznego, powołanego do istnienia w roku 1866. Po upływie dwóch dekad szkoła funkcjonowała już jako Królewskie Gimnazjum Klasyczne; szkołą państwową pozostała już do końca II wojny światowej. Projektantem budynku szkolnego był bytomski architekt, Paweł Jackisch (on sam nie używał jednak nigdy nazwy tego zawodu, a jedynie tytułu królewskiego radcy budowlanego). Urodził się co prawda w Opolu, ale całe życie osobiste i większość artystycznego zawodowego związał z Bytomiem. Oprócz gmachu przy ul. Moniuszki, pozostawił po sobie w mieście m.in. kościół Świętej Trójcy, ratusz, szpital i rzeźnię. Szkoła została zbudowana na planie prostokąta, z cegły, w stylu neogotyckim. Elewację frontową zdobi ryzalit zwieńczony szczytem schodkowym; wejście główne otacza ostrołukowy portal z dekoracją maswerkową. Maswerki widzimy również w oknach zajmującej dwie kondygnacje auli, a szczytami schodkowymi ozdobiono też elewacje boczne i tylnąą. Na dachu umieszczono attykę z kamiennymi pinaklami. Najbardziej reprezentacyjnym pomieszczeniem w budynku jest wspomniana już, neogotycka aula. Od 1945 roku gospodarzem gmachu jest Ogólnokształcąca Szkoła Muzyczna I i II stopnia, im. Fryderyka Chopina.
Początki raciborskiego grodu owiane są aurą pewnej tajemniczości, gdyż niejasność źródeł pisanych pozwala na wiele domysłów. Pierwszej wzmianki niektórzy dopatrują się już w przekazie z 845 r. określanym jako Geograf Bawarski, wspominającym o plemieniu Gołężyców, zamieszkującym dorzecze górnej Odry. Pośród pięciu grodów, należących do plemienia, jednym miałby być właśnie Racibórz. Badania archeologiczne wskazują na powstanie grodu w wieku X. Raciborski gród wzmiankowany jest przez Galla Anonima, który wspomina, iż w 1108 r. wojska Bolesława Krzywoustego odbiły budowlę z rąk Morawian. O tym, że gród był dobrze ufortyfikowany, świadczy odparcie w 1241 r. ataku Tatarów. Początkowo była to budowla drewniano-ziemna, później wzniesiono kolejne części z kamienia, zaś pierwsze partie ceglane powstały prawdopodobnie w w. XIII. W zamku rezydowali kolejni książęta piastowscy. Około 1290 roku wybudowano gotycką kaplicę św. Tomasza Becketa z Canterbury, angielskiego męczennika. Kaplica ta nazywana jest perłą górnośląskiego gotyku, a okoliczności jej powstania (związane z konfliktem biskupa wrocławskiego Tomasza z księciem Henrykiem IV Probusem) opisuje Jan Długosz. W pierwszej połowie XIV w. zamek trafił w ręce Przemyślidów opawskich, za których Racibórz stracił na znaczeniu, a granice księstwa zmniejszyły się. Od w. XVI budowla stała się własnością króla Czech, później przeszła w ręce rodów szlacheckich. Przez pewien czas należała do margrabiego Jerzego Hohenzollerna, który odnowił zniszczone zabudowania; szerzył także luteranizm na tych terenach. W 1587 roku w zamku zatrzymał się arcyksiążę Maksymilian Habsburg - jeden z pretendentów do tronu polskiego. Zamek dalej zmieniał właścicieli, a byli nimi m.in. Bethlen Gabor, książę siedmiogrodzki oraz austriacki cesarz Ferdynand. W 1637 r. na zamku wybuchł pożar. Podczas odbudowy wieża bramna otrzymała wygląd barokowy. Zmieniono też gruntownie kształt skrzydła północno-wschodniego, które wzbogacono o arkadowy krużganek i loggię na piętrze. Rozbudowano poza tym skrzydło południowo-wschodnie. W 1645 roku zamek i księstwo raciborskie zostało zastawione Wazom, a król Jan Kazimierz mianował tu starostą hrabiego Franciszka Euzebiusza von Oppersdorsffa. Później księstwo znalazło się z powrotem w rękach Austrii i kolejnych rodów. 24 sierpnia 1683 roku, w zamku należącym wówczas do Franciszka Euzebiusza Oppersdorffa, zatrzymał się Jan III Sobieski w drodze na Wiedeń. W wieku XVIII budowla była zapewne w nienajlepszym stanie, skoro król pruski Fryderyk II, odwiedzając Racibórz w 1742 roku, nie wybrał go na miejsce pobytu. W czasie wojen napoleońskich mieścił się tu szpital dla żołnierzy francuskich. 19 stycznia 1858 zamek ucierpiał znacznie podczas pożaru, po czym został gruntownie przebudowany. Od lat 30. XIX wieku do 1945 r. zamek należał do książęcego rodu Hohenlohe-Waldenburg-Schillingsfürst z Rud. W latach 50-tych budowla, jak wiele innych obiektów zabytkowych w PRL, zaczęła znów niszczeć. Od lat 90-tych zeszłego stulecia zamek jest stopniowo odnawiany.
Układ przestrzenny Dąbrowy Górniczej kształtował się począwszy od pierwszej połowy XIX wieku (wtedy w zaborze rosyjskim), aż po czasy prawie współczesne, czyli okres budowy Huty „Katowice”. Za centralną arterię miasta można uznać biegnącą południkowo ul. Tadeusza Kościuszki. Na zachód od niej znajdują się kwartały z najstarszą zabudową miejską, która powstała na terenie dawnej „Kolonii Huty Bankowej”. Funkcję deptaka pełni tam - równoległa do ul. Kościuszki – ul. 3 Maja. Początki industrializacji Dąbrowy przypadają na koniec XVIII wieku - czas uruchomienia pierwszych, prymitywnych kopalń węgla kamiennego. Jednak decydujące znaczenie dla rozwoju wsi (a później miasta) miało powstanie Huty „Bankowa”. Stanęła ona w sąsiedztwie czynnych kopalń węgla kamiennego, w latach 1834-39, z inicjatywy Banku Polskiego (stąd nazwa). Do 1876 roku zakład pozostawał własnością państwa, będąc największą hutą w Cesarstwie Rosyjskim. Wraz z jej budową, na południe od niej postawiono „Kolonię Huty Bankowej”, czyli rozległe osiedle patronackie. Pierwsze 60 domów, w stylu angielskim, wzniósł Piotr Steinkeller wzdłuż równoległych, biegnących w kierunku południowym ulic. Jedną z nich była ulica św. Jana, późniejsza Klubowa, wreszcie dzisiejsza 3 Maja. Ulica 3 Maja jest deptakiem o ograniczonym ruchu samochodowym. Liczy ponad 700 m długości. U jej południowego wylotu znajduje się, na wzniesieniu, „Sztygarka” – budynek postawiony w latach 30. XIX wieku jako szpital, a później przemieniony na siedzibę Zarządu Górniczego. Obecnie jest to Muzeum Miejskie „Sztygarka”. Na skwerze przed muzeum stoi pomnik Stanisława Staszica, księdza, uczonego, filozofa, geologa i geografa, filantropa, działacza politycznego i oświatowego, jednego z najwybitniejszych przedstawicieli polskiego oświecenia, który przyczynił się do powstania Zagłębia Dąbrowskiego. Wzdłuż ulicy 3 Maja nie zachowały się budynki mieszkalne „Kolonii Huty Bankowej”. Warto natomiast zwrócić uwagę na gmach dawnej Resursy Obywatelskiej. Wybudowano go w 1895 roku jako budynek klubowy dąbrowskich przedsiębiorców. Tutaj tętniło życie towarzyskie i kulturalne Dąbrowy Górniczej. Wcześniej na miejscu Resursy stał szyb wodny kopalni Reden.
Pacyfikacja kopalni „Wujek” dokonana została w pierwszych dniach stanu wojennego, wprowadzonego przez generała Wojciecha Jaruzelskiego 13 grudnia 1981 roku, w celu zahamowania demokratycznych i wolnościowych przemian, które rozpoczęły się rok wcześniej pod hasłem ruchu społecznego skupionego wokół „Solidarności”. Przemiany te w oczywisty sposób godziły w interesy partii komunistycznej, która przeciw narodowi posłała milicję i wojsko, dokonując masowych aresztowań. 13 grudnia do pracujących na nocnej zmianie górników dotarły wieści o zatrzymaniach i pobiciach. Po odprawionej na życzenie górników przez ks. Henryka Bolczyka mszy św., podjęto decyzję o strajku, dopóki nie zostanie zwolniony przewodniczący zakładowej „Solidarności” Jan Ludwiczak. Negocjacje nie przyniosły nic. Gdy dotarły wieści o brutalnych pacyfikacjach innych strajkujących zakładów, zaczęto wznosić barykady. Górników wspierali mieszkańcy pobliskiego osiedla. 16 grudnia czołgi i wozy bojowe zajęły pozycje przed kopalnią. Oddziały ZOMO (Zmotoryzowanych Odwodów Milicji Obywatelskiej) i innych formacji dokonały ataku na zgromadzonych mieszkańców oraz przystąpiły do pacyfikacji. Podczas walk oddziały kilkakrotnie bezskutecznie usiłowały zdobyć kopalnię. Górnikom udało się nawet unieruchomić jeden z pojazdów pancernych. W pewnym momencie do górników otworzono ogień z broni palnej. Zastrzelono sześć osób, kolejne trzy zmarły w szpitalu. Funkcjonariusze zatrzymywali nawet karetki pogotowia, dokonując pobić rannych górników oraz personelu medycznego. Śmierć poniosło dziewięciu górników: Jan Stawisiński, Joachim Gnida, Józef Czekalski, Krzysztof Giza, Ryszard Gzik, Bogusław Kopczak, Andrzej Pełka, Zbigniew Wilk, Zenon Zając. Wkrótce Służba Bezpieczeństwa zatrzymała przywódców strajku, z których kilku skazano na więzienie. Komunistyczna prokuratura umorzyła natomiast bardzo szybko śledztwo w sprawie śmierci górników, zacierając dowody. Stan wojenny i jego następstwa, przynosząc około stu ofiar śmiertelnych oraz szereg represji, przyczyniły się do osłabienia morale społeczeństwa. Szereg osób wyemigrowało, a katastrofalny stan gospodarki jeszcze bardziej się pogłębił. Po upadku PRL miały szansę rozpocząć się procesy winnych zbrodni. Ciągnęły się one latami. Pierwszy proces, z lat 1991-97, przyniósł uniewinnienia i umorzenia, podobny efekt miał też proces drugi. Dopiero w trzecim, w 2007 r., skazano kilkunastu sprawców na przeważnie niewielkie kary pozbawienia wolności. Długo trwały procesy ponoszącego główną odpowiedzialność generała Czesława Kiszczaka, zasłaniającego się złym stanem zdrowia (podobnie jak sądzony gen. Jaruzelski, notorycznie nieobecny na sali sądowej). Symbolicznym było skazanie 12 stycznia 2012 r. Czesława Kiszczaka z tytułu „członkostwa w związku przestępczym o charakterze zbrojnym”, za jaki uznano Wojskową Radę Ocalenia Narodowego, która wprowadziła stan wojenny (choć był to śmiesznie niski wyrok w zawieszeniu).
Pacyfikacja kopalni „Wujek” dokonana została w pierwszych dniach stanu wojennego, wprowadzonego przez generała Wojciecha Jaruzelskiego 13 grudnia 1981 roku, w celu zahamowania demokratycznych i wolnościowych przemian, które rozpoczęły się rok wcześniej pod hasłem ruchu społecznego skupionego wokół „Solidarności”. Przemiany te w oczywisty sposób godziły w interesy partii komunistycznej, która przeciw narodowi posłała milicję i wojsko, dokonując masowych aresztowań. 13 grudnia do pracujących na nocnej zmianie górników dotarły wieści o zatrzymaniach i pobiciach. Po odprawionej na życzenie górników przez ks. Henryka Bolczyka mszy św., podjęto decyzję o strajku, dopóki nie zostanie zwolniony przewodniczący zakładowej „Solidarności” Jan Ludwiczak. Negocjacje nie przyniosły nic. Gdy dotarły wieści o brutalnych pacyfikacjach innych strajkujących zakładów, zaczęto wznosić barykady. Górników wspierali mieszkańcy pobliskiego osiedla. 16 grudnia czołgi i wozy bojowe zajęły pozycje przed kopalnią. Oddziały ZOMO (Zmotoryzowanych Odwodów Milicji Obywatelskiej) i innych formacji dokonały ataku na zgromadzonych mieszkańców oraz przystąpiły do pacyfikacji. Podczas walk oddziały kilkakrotnie bezskutecznie usiłowały zdobyć kopalnię. Górnikom udało się nawet unieruchomić jeden z pojazdów pancernych. W pewnym momencie do górników otworzono ogień z broni palnej. Zastrzelono sześć osób, kolejne trzy zmarły w szpitalu. Funkcjonariusze zatrzymywali nawet karetki pogotowia, dokonując pobić rannych górników oraz personelu medycznego. Śmierć poniosło dziewięciu górników: Jan Stawisiński, Joachim Gnida, Józef Czekalski, Krzysztof Giza, Ryszard Gzik, Bogusław Kopczak, Andrzej Pełka, Zbigniew Wilk, Zenon Zając. Wkrótce Służba Bezpieczeństwa zatrzymała przywódców strajku, z których kilku skazano na więzienie. Komunistyczna prokuratura umorzyła natomiast bardzo szybko śledztwo w sprawie śmierci górników, zacierając dowody. Stan wojenny i jego następstwa, przynosząc około stu ofiar śmiertelnych oraz szereg represji, przyczyniły się do osłabienia morale społeczeństwa. Szereg osób wyemigrowało, a katastrofalny stan gospodarki jeszcze bardziej się pogłębił. Po upadku PRL miały szansę rozpocząć się procesy winnych zbrodni. Ciągnęły się one latami. Pierwszy proces, z lat 1991-97, przyniósł uniewinnienia i umorzenia, podobny efekt miał też proces drugi. Dopiero w trzecim, w 2007 r., skazano kilkunastu sprawców na przeważnie niewielkie kary pozbawienia wolności. Długo trwały procesy ponoszącego główną odpowiedzialność generała Czesława Kiszczaka, zasłaniającego się złym stanem zdrowia (podobnie jak sądzony gen. Jaruzelski, notorycznie nieobecny na sali sądowej). Symbolicznym było skazanie 12 stycznia 2012 r. Czesława Kiszczaka z tytułu „członkostwa w związku przestępczym o charakterze zbrojnym”, za jaki uznano Wojskową Radę Ocalenia Narodowego, która wprowadziła stan wojenny (choć był to śmiesznie niski wyrok w zawieszeniu).
Pacyfikacja kopalni „Wujek” dokonana została w pierwszych dniach stanu wojennego, wprowadzonego przez generała Wojciecha Jaruzelskiego 13 grudnia 1981 roku, w celu zahamowania demokratycznych i wolnościowych przemian, które rozpoczęły się rok wcześniej pod hasłem ruchu społecznego skupionego wokół „Solidarności”. Przemiany te w oczywisty sposób godziły w interesy partii komunistycznej, która przeciw narodowi posłała milicję i wojsko, dokonując masowych aresztowań. 13 grudnia do pracujących na nocnej zmianie górników dotarły wieści o zatrzymaniach i pobiciach. Po odprawionej na życzenie górników przez ks. Henryka Bolczyka mszy św., podjęto decyzję o strajku, dopóki nie zostanie zwolniony przewodniczący zakładowej „Solidarności” Jan Ludwiczak. Negocjacje nie przyniosły nic. Gdy dotarły wieści o brutalnych pacyfikacjach innych strajkujących zakładów, zaczęto wznosić barykady. Górników wspierali mieszkańcy pobliskiego osiedla. 16 grudnia czołgi i wozy bojowe zajęły pozycje przed kopalnią. Oddziały ZOMO (Zmotoryzowanych Odwodów Milicji Obywatelskiej) i innych formacji dokonały ataku na zgromadzonych mieszkańców oraz przystąpiły do pacyfikacji. Podczas walk oddziały kilkakrotnie bezskutecznie usiłowały zdobyć kopalnię. Górnikom udało się nawet unieruchomić jeden z pojazdów pancernych. W pewnym momencie do górników otworzono ogień z broni palnej. Zastrzelono sześć osób, kolejne trzy zmarły w szpitalu. Funkcjonariusze zatrzymywali nawet karetki pogotowia, dokonując pobić rannych górników oraz personelu medycznego. Śmierć poniosło dziewięciu górników: Jan Stawisiński, Joachim Gnida, Józef Czekalski, Krzysztof Giza, Ryszard Gzik, Bogusław Kopczak, Andrzej Pełka, Zbigniew Wilk, Zenon Zając. Wkrótce Służba Bezpieczeństwa zatrzymała przywódców strajku, z których kilku skazano na więzienie. Komunistyczna prokuratura umorzyła natomiast bardzo szybko śledztwo w sprawie śmierci górników, zacierając dowody. Stan wojenny i jego następstwa, przynosząc około stu ofiar śmiertelnych oraz szereg represji, przyczyniły się do osłabienia morale społeczeństwa. Szereg osób wyemigrowało, a katastrofalny stan gospodarki jeszcze bardziej się pogłębił. Po upadku PRL miały szansę rozpocząć się procesy winnych zbrodni. Ciągnęły się one latami. Pierwszy proces, z lat 1991-97, przyniósł uniewinnienia i umorzenia, podobny efekt miał też proces drugi. Dopiero w trzecim, w 2007 r., skazano kilkunastu sprawców na przeważnie niewielkie kary pozbawienia wolności. Długo trwały procesy ponoszącego główną odpowiedzialność generała Czesława Kiszczaka, zasłaniającego się złym stanem zdrowia (podobnie jak sądzony gen. Jaruzelski, notorycznie nieobecny na sali sądowej). Symbolicznym było skazanie 12 stycznia 2012 r. Czesława Kiszczaka z tytułu „członkostwa w związku przestępczym o charakterze zbrojnym”, za jaki uznano Wojskową Radę Ocalenia Narodowego, która wprowadziła stan wojenny (choć był to śmiesznie niski wyrok w zawieszeniu).
Pacyfikacja kopalni „Wujek” dokonana została w pierwszych dniach stanu wojennego, wprowadzonego przez generała Wojciecha Jaruzelskiego 13 grudnia 1981 roku, w celu zahamowania demokratycznych i wolnościowych przemian, które rozpoczęły się rok wcześniej pod hasłem ruchu społecznego skupionego wokół „Solidarności”. Przemiany te w oczywisty sposób godziły w interesy partii komunistycznej, która przeciw narodowi posłała milicję i wojsko, dokonując masowych aresztowań. 13 grudnia do pracujących na nocnej zmianie górników dotarły wieści o zatrzymaniach i pobiciach. Po odprawionej na życzenie górników przez ks. Henryka Bolczyka mszy św., podjęto decyzję o strajku, dopóki nie zostanie zwolniony przewodniczący zakładowej „Solidarności” Jan Ludwiczak. Negocjacje nie przyniosły nic. Gdy dotarły wieści o brutalnych pacyfikacjach innych strajkujących zakładów, zaczęto wznosić barykady. Górników wspierali mieszkańcy pobliskiego osiedla. 16 grudnia czołgi i wozy bojowe zajęły pozycje przed kopalnią. Oddziały ZOMO (Zmotoryzowanych Odwodów Milicji Obywatelskiej) i innych formacji dokonały ataku na zgromadzonych mieszkańców oraz przystąpiły do pacyfikacji. Podczas walk oddziały kilkakrotnie bezskutecznie usiłowały zdobyć kopalnię. Górnikom udało się nawet unieruchomić jeden z pojazdów pancernych. W pewnym momencie do górników otworzono ogień z broni palnej. Zastrzelono sześć osób, kolejne trzy zmarły w szpitalu. Funkcjonariusze zatrzymywali nawet karetki pogotowia, dokonując pobić rannych górników oraz personelu medycznego. Śmierć poniosło dziewięciu górników: Jan Stawisiński, Joachim Gnida, Józef Czekalski, Krzysztof Giza, Ryszard Gzik, Bogusław Kopczak, Andrzej Pełka, Zbigniew Wilk, Zenon Zając. Wkrótce Służba Bezpieczeństwa zatrzymała przywódców strajku, z których kilku skazano na więzienie. Komunistyczna prokuratura umorzyła natomiast bardzo szybko śledztwo w sprawie śmierci górników, zacierając dowody. Stan wojenny i jego następstwa, przynosząc około stu ofiar śmiertelnych oraz szereg represji, przyczyniły się do osłabienia morale społeczeństwa. Szereg osób wyemigrowało, a katastrofalny stan gospodarki jeszcze bardziej się pogłębił. Po upadku PRL miały szansę rozpocząć się procesy winnych zbrodni. Ciągnęły się one latami. Pierwszy proces, z lat 1991-97, przyniósł uniewinnienia i umorzenia, podobny efekt miał też proces drugi. Dopiero w trzecim, w 2007 r., skazano kilkunastu sprawców na przeważnie niewielkie kary pozbawienia wolności. Długo trwały procesy ponoszącego główną odpowiedzialność generała Czesława Kiszczaka, zasłaniającego się złym stanem zdrowia (podobnie jak sądzony gen. Jaruzelski, notorycznie nieobecny na sali sądowej). Symbolicznym było skazanie 12 stycznia 2012 r. Czesława Kiszczaka z tytułu „członkostwa w związku przestępczym o charakterze zbrojnym”, za jaki uznano Wojskową Radę Ocalenia Narodowego, która wprowadziła stan wojenny (choć był to śmiesznie niski wyrok w zawieszeniu).
Pacyfikacja kopalni „Wujek” dokonana została w pierwszych dniach stanu wojennego, wprowadzonego przez generała Wojciecha Jaruzelskiego 13 grudnia 1981 roku, w celu zahamowania demokratycznych i wolnościowych przemian, które rozpoczęły się rok wcześniej pod hasłem ruchu społecznego skupionego wokół „Solidarności”. Przemiany te w oczywisty sposób godziły w interesy partii komunistycznej, która przeciw narodowi posłała milicję i wojsko, dokonując masowych aresztowań. 13 grudnia do pracujących na nocnej zmianie górników dotarły wieści o zatrzymaniach i pobiciach. Po odprawionej na życzenie górników przez ks. Henryka Bolczyka mszy św., podjęto decyzję o strajku, dopóki nie zostanie zwolniony przewodniczący zakładowej „Solidarności” Jan Ludwiczak. Negocjacje nie przyniosły nic. Gdy dotarły wieści o brutalnych pacyfikacjach innych strajkujących zakładów, zaczęto wznosić barykady. Górników wspierali mieszkańcy pobliskiego osiedla. 16 grudnia czołgi i wozy bojowe zajęły pozycje przed kopalnią. Oddziały ZOMO (Zmotoryzowanych Odwodów Milicji Obywatelskiej) i innych formacji dokonały ataku na zgromadzonych mieszkańców oraz przystąpiły do pacyfikacji. Podczas walk oddziały kilkakrotnie bezskutecznie usiłowały zdobyć kopalnię. Górnikom udało się nawet unieruchomić jeden z pojazdów pancernych. W pewnym momencie do górników otworzono ogień z broni palnej. Zastrzelono sześć osób, kolejne trzy zmarły w szpitalu. Funkcjonariusze zatrzymywali nawet karetki pogotowia, dokonując pobić rannych górników oraz personelu medycznego. Śmierć poniosło dziewięciu górników: Jan Stawisiński, Joachim Gnida, Józef Czekalski, Krzysztof Giza, Ryszard Gzik, Bogusław Kopczak, Andrzej Pełka, Zbigniew Wilk, Zenon Zając. Wkrótce Służba Bezpieczeństwa zatrzymała przywódców strajku, z których kilku skazano na więzienie. Komunistyczna prokuratura umorzyła natomiast bardzo szybko śledztwo w sprawie śmierci górników, zacierając dowody. Stan wojenny i jego następstwa, przynosząc około stu ofiar śmiertelnych oraz szereg represji, przyczyniły się do osłabienia morale społeczeństwa. Szereg osób wyemigrowało, a katastrofalny stan gospodarki jeszcze bardziej się pogłębił. Po upadku PRL miały szansę rozpocząć się procesy winnych zbrodni. Ciągnęły się one latami. Pierwszy proces, z lat 1991-97, przyniósł uniewinnienia i umorzenia, podobny efekt miał też proces drugi. Dopiero w trzecim, w 2007 r., skazano kilkunastu sprawców na przeważnie niewielkie kary pozbawienia wolności. Długo trwały procesy ponoszącego główną odpowiedzialność generała Czesława Kiszczaka, zasłaniającego się złym stanem zdrowia (podobnie jak sądzony gen. Jaruzelski, notorycznie nieobecny na sali sądowej). Symbolicznym było skazanie 12 stycznia 2012 r. Czesława Kiszczaka z tytułu „członkostwa w związku przestępczym o charakterze zbrojnym”, za jaki uznano Wojskową Radę Ocalenia Narodowego, która wprowadziła stan wojenny (choć był to śmiesznie niski wyrok w zawieszeniu).
Początki raciborskiego grodu owiane są aurą pewnej tajemniczości, gdyż niejasność źródeł pisanych pozwala na wiele domysłów. Pierwszej wzmianki niektórzy dopatrują się już w przekazie z 845 r. określanym jako Geograf Bawarski, wspominającym o plemieniu Gołężyców, zamieszkującym dorzecze górnej Odry. Pośród pięciu grodów, należących do plemienia, jednym miałby być właśnie Racibórz. Badania archeologiczne wskazują na powstanie grodu w wieku X. Raciborski gród wzmiankowany jest przez Galla Anonima, który wspomina, iż w 1108 r. wojska Bolesława Krzywoustego odbiły budowlę z rąk Morawian. O tym, że gród był dobrze ufortyfikowany, świadczy odparcie w 1241 r. ataku Tatarów. Początkowo była to budowla drewniano-ziemna, później wzniesiono kolejne części z kamienia, zaś pierwsze partie ceglane powstały prawdopodobnie w w. XIII. W zamku rezydowali kolejni książęta piastowscy. Około 1290 roku wybudowano gotycką kaplicę św. Tomasza Becketa z Canterbury, angielskiego męczennika. Kaplica ta nazywana jest perłą górnośląskiego gotyku, a okoliczności jej powstania (związane z konfliktem biskupa wrocławskiego Tomasza z księciem Henrykiem IV Probusem) opisuje Jan Długosz. W pierwszej połowie XIV w. zamek trafił w ręce Przemyślidów opawskich, za których Racibórz stracił na znaczeniu, a granice księstwa zmniejszyły się. Od w. XVI budowla stała się własnością króla Czech, później przeszła w ręce rodów szlacheckich. Przez pewien czas należała do margrabiego Jerzego Hohenzollerna, który odnowił zniszczone zabudowania; szerzył także luteranizm na tych terenach. W 1587 roku w zamku zatrzymał się arcyksiążę Maksymilian Habsburg - jeden z pretendentów do tronu polskiego. Zamek dalej zmieniał właścicieli, a byli nimi m.in. Bethlen Gabor, książę siedmiogrodzki oraz austriacki cesarz Ferdynand. W 1637 r. na zamku wybuchł pożar. Podczas odbudowy wieża bramna otrzymała wygląd barokowy. Zmieniono też gruntownie kształt skrzydła północno-wschodniego, które wzbogacono o arkadowy krużganek i loggię na piętrze. Rozbudowano poza tym skrzydło południowo-wschodnie. W 1645 roku zamek i księstwo raciborskie zostało zastawione Wazom, a król Jan Kazimierz mianował tu starostą hrabiego Franciszka Euzebiusza von Oppersdorsffa. Później księstwo znalazło się z powrotem w rękach Austrii i kolejnych rodów. 24 sierpnia 1683 roku, w zamku należącym wówczas do Franciszka Euzebiusza Oppersdorffa, zatrzymał się Jan III Sobieski w drodze na Wiedeń. W wieku XVIII budowla była zapewne w nienajlepszym stanie, skoro król pruski Fryderyk II, odwiedzając Racibórz w 1742 roku, nie wybrał go na miejsce pobytu. W czasie wojen napoleońskich mieścił się tu szpital dla żołnierzy francuskich. 19 stycznia 1858 zamek ucierpiał znacznie podczas pożaru, po czym został gruntownie przebudowany. Od lat 30. XIX wieku do 1945 r. zamek należał do książęcego rodu Hohenlohe-Waldenburg-Schillingsfürst z Rud. W latach 50-tych budowla, jak wiele innych obiektów zabytkowych w PRL, zaczęła znów niszczeć. Od lat 90-tych zeszłego stulecia zamek jest stopniowo odnawiany.
Początki raciborskiego grodu owiane są aurą pewnej tajemniczości, gdyż niejasność źródeł pisanych pozwala na wiele domysłów. Pierwszej wzmianki niektórzy dopatrują się już w przekazie z 845 r. określanym jako Geograf Bawarski, wspominającym o plemieniu Gołężyców, zamieszkującym dorzecze górnej Odry. Pośród pięciu grodów, należących do plemienia, jednym miałby być właśnie Racibórz. Badania archeologiczne wskazują na powstanie grodu w wieku X. Raciborski gród wzmiankowany jest przez Galla Anonima, który wspomina, iż w 1108 r. wojska Bolesława Krzywoustego odbiły budowlę z rąk Morawian. O tym, że gród był dobrze ufortyfikowany, świadczy odparcie w 1241 r. ataku Tatarów. Początkowo była to budowla drewniano-ziemna, później wzniesiono kolejne części z kamienia, zaś pierwsze partie ceglane powstały prawdopodobnie w w. XIII. W zamku rezydowali kolejni książęta piastowscy. Około 1290 roku wybudowano gotycką kaplicę św. Tomasza Becketa z Canterbury, angielskiego męczennika. Kaplica ta nazywana jest perłą górnośląskiego gotyku, a okoliczności jej powstania (związane z konfliktem biskupa wrocławskiego Tomasza z księciem Henrykiem IV Probusem) opisuje Jan Długosz. W pierwszej połowie XIV w. zamek trafił w ręce Przemyślidów opawskich, za których Racibórz stracił na znaczeniu, a granice księstwa zmniejszyły się. Od w. XVI budowla stała się własnością króla Czech, później przeszła w ręce rodów szlacheckich. Przez pewien czas należała do margrabiego Jerzego Hohenzollerna, który odnowił zniszczone zabudowania; szerzył także luteranizm na tych terenach. W 1587 roku w zamku zatrzymał się arcyksiążę Maksymilian Habsburg - jeden z pretendentów do tronu polskiego. Zamek dalej zmieniał właścicieli, a byli nimi m.in. Bethlen Gabor, książę siedmiogrodzki oraz austriacki cesarz Ferdynand. W 1637 r. na zamku wybuchł pożar. Podczas odbudowy wieża bramna otrzymała wygląd barokowy. Zmieniono też gruntownie kształt skrzydła północno-wschodniego, które wzbogacono o arkadowy krużganek i loggię na piętrze. Rozbudowano poza tym skrzydło południowo-wschodnie. W 1645 roku zamek i księstwo raciborskie zostało zastawione Wazom, a król Jan Kazimierz mianował tu starostą hrabiego Franciszka Euzebiusza von Oppersdorsffa. Później księstwo znalazło się z powrotem w rękach Austrii i kolejnych rodów. 24 sierpnia 1683 roku, w zamku należącym wówczas do Franciszka Euzebiusza Oppersdorffa, zatrzymał się Jan III Sobieski w drodze na Wiedeń. W wieku XVIII budowla była zapewne w nienajlepszym stanie, skoro król pruski Fryderyk II, odwiedzając Racibórz w 1742 roku, nie wybrał go na miejsce pobytu. W czasie wojen napoleońskich mieścił się tu szpital dla żołnierzy francuskich. 19 stycznia 1858 zamek ucierpiał znacznie podczas pożaru, po czym został gruntownie przebudowany. Od lat 30. XIX wieku do 1945 r. zamek należał do książęcego rodu Hohenlohe-Waldenburg-Schillingsfürst z Rud. W latach 50-tych budowla, jak wiele innych obiektów zabytkowych w PRL, zaczęła znów niszczeć. Od lat 90-tych zeszłego stulecia zamek jest stopniowo odnawiany.