Wygląd:
Kołocz jest koloru złocistego. Spód i góra kołocza to wypieczone ciasto drożdżowe. Wewnątrz znajduje się nadzienie makowe lub serowe (może być mieszane makowo-serowe). Górę kołocza zdobi misternie ułożona złocista kruszonka (posypka). Zwyczajowo kruszonkę posypuje się cukrem pudrem.
Kształt:
Kształt okrągły, na przekroju owalny, wysoki około 3 cm.
Wielkość:
Kołocz o średnicy 30-45 cm (wielkość zależy od użytej do wypieku blachy, wcześniej słomianki). Krojony w trójkąty jak tort, czasami w kwadraty.
Konsystencja:
Ciasto drożdżowe, pulchne, sprężyste z kruchą, rumianą, wypieczoną kruszonką.
Smak i zapach:
Smak słodki w zależności od nadzienia serowy, makowy. Zapach świeżego pieczywa drożdżowego z kruszonką.
Barwa (zewnętrzna i na przekroju) :
Wypieczony kołocz ma kolor złocisty, na przekroju jest jasnozłoty z widocznym serowym lub makowym nadzieniem lub tylko z rumianą ciemniejszą kruszonką (posypką).
Tradycja, pochodzenie oraz historia produktu:
Na Śląsku Cieszyńskim ze zbóż uprawiano pszenicę, reż czyli żyto, jęczmień i owies. Wyhodowane zboże mielono na krupice, czyli grubą mąkę z otrębami, na ręcznych żarnach domowych. Niektórzy bogatsi gospodarze posiadali powieternioki, czyli wiatraki lub młynki o napędzie wodnym. Duże młyny, poruszane najczęściej siłą wody, znajdowały się na peryferiach miast śląskich. Kto chciał mieć mąkę delikatną, zawoził zboże do młyna. Mąka pszenna służyła do pieczenia ciast drożdżowych, kołaczy, babek, bucht itp. Kołacze w zależności od użytego nadzienia zwano syrzokami, mączokami, powidlokami, jabczokami, śliwczokami i kapuśniokami. Wcześniej wszystkie słodkie wypieki określano kołaczami. Po wprowadzeniu do jadłospisu innych słodkich wypieków, kołaczami zaczęto określać wypieki z ciasta drożdżowego z kruszonką, nadzieniem serowym czy makowym. Inne nadzienia, w tym szczególnie owocowe, rozpowszechniły się znacznie później.
W opracowaniu Instytutu Historii Kultury Materialnej PAN – Zakład Narodowy im. Ossolińskich Stare i Nowe Siołkowice czytamy: Rodzaj ciast, tzw. kołaczy (kołuc), przez długi czas był podstawowym zasadniczo jedynym pieczywem świątecznym. Ostatnio miejsce ich zaczęły zajmować inne ciasta, których wyrób pozostawał w rękach piekarzy albo miejscowych kucharek. Kołacze obecnie pełnią rolę podarunku ofiarowywanego robotnikom rolnym po zakończeniu prac sezonowych, czy też na gody, a także krewnym i sąsiadom z okazji uroczystości rodzinnych, jak wesele, chrzciny czy pogrzeb, lub z okazji odpustu. Nim też częstuje się krewnych i znajomych składających życzenia świąteczne w okresie od Nowego Roku do Trzech Króli.
Najstarszą tradycję posiadają kołacze z serem i makiem (tzw. filowane) lub tylko na wierzchu ze słodką kruchą posypką. Natomiast pieczenie ich z marmoladą, jabłkami, śliwkami czy jagodami sięga czasów II wojny światowej i nie posiada charakteru uroczystego, a przygotowywane są tylko na niedzielę i to zwłaszcza w porze zbioru owoców.
O tym, że kołocz cieszyński był i nadal jest ciastem obrzędowym świadczą wzmianki w literaturze. W pracy zbiorowej pod redakcją Daniela Kadłubca Płyniesz Olzo z 1972 r. czytamy: Przed weselem pieczono kołacze z twarogiem, powidłami, makiem i kapustą. Dawne kołacze weselne były tak duże jak mniejsza słomianka, małych kołaczy nie pieczono. Oprócz dużych kołaczy okrągłych pieczono również placki na brytfannach; placki te krajano potem na małe kawałki i podawano gościom. (…) Przed weselem pieczono kołacz weselny, który spełniał rolę ciasta obrzędowego. Goszczono nim nie tylko gości weselnych, ale obdarowywano też dalszych krewnych, sąsiadów i znajomych pary młodej. Ciasto weselne winno być starannie zapakowane w biały papier przystrojone mirtem lub asparagusem. Dawniej roznoszeniem kołaczy zajmowali się nowożeńcy, obecnie zasada ta nie jest przestrzegana. Ponadto w Kuchni Śląskiej, czyli krupnioki, makówki i moczka Wery Sztabowej znajdujemy przepis na kołocz weselny cieszyński wraz z fotografią. Oprócz wesel kołocze przy innych uroczystościach odgrywały rolę ciasta obrzędowego, w tym po zakończeniu prac żniwnych na dożynkach, obdarowywano nimi kolędników, czy polewających panny „śmierguśników”, na stypach, wspólnych pracach na ich zakończenie, np.: „szkubaczek”.
Na Ziemi Cieszyńskiej, gospodarz dożynek oprócz chleba dożynkowego, obdarowywał gości właśnie obrzędowym okrągłym, pięknie przystrojonym kołaczem. W Płyniesz Olzo znajdujemy więcej informacji na temat tego produktu: Gościna składała się zazwyczaj z kołaczy – „syrzoków, maczczoków i powidloków” – oraz „warzonki” z miodem. Gospodarze ze żniwiarzami zasiedli do ustawionych na podwórzu stołów. Podczas roznoszenia kołaczy żniwiarze śpiewali: Gazdoszkowe pole same fijołeczki. Jakiej nam też dali dobrej gorzołeczki. Gazdoszkowe pole pokryte zbożami. Już też gaździneczka idą z kołoczami (…). Dożynki nie obeszły się również bez muzykantów, toteż po spożyciu kołaczy i wypiciu „poczęsnej” rozpoczęto przed domem gospodarzy tańce. (…) Za to w Poniedziałek Wielkanocny, skoro tylko północ minęła, na wieś wyruszali „śmierguśnicy”. Szli od domu do domu w pojedynkę lub całymi bandami, polewali tam gaździnki i dziewczęta wodą lub spryskiwali perfumami oraz „suszyli karwaczami” na powitanie recytowali wesoło: - Prziszlimy tu po śmiergusie, jyny nas tu nie opuście, kopy wajec narachujcie, a kołoczy nie żałujcie! Na zakończenie „szkubaczek”, czyli na tzw. „doszkubki”, każda gospodyni przygotowała dla „szkuboczek” sutą gościnę: kołacze i „warzónke”.
Jerzy Pośpiech w opracowaniu pt. Zwyczaje i obrzędy doroczne na Śląsku pisze: Na każdym śląskim stole stały również rozmaite ciasta, pospolicie zwane tu kołoczami: dawniej były one pieczone zwykle tylko z posypką, obecnie są jeszcze nadziewane serem, makiem, jabłkami itd.